- Jak się nazywasz? - przerwał ją po chwili Serb.
- Agnieszka. - odpowiedziałam i na mojej nadal lekko zarumienionej jeszcze twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- A ja Aleks.
- O takich oczywistościach nie musisz swoich kibiców informować. - parsknęłam śmiechem do którego siatkarz dołączył po chwili.
- No tak, zapomniałem, że jesteś kibicem.
- Jak mogłeś zapomnieć, skoro dwie minuty temu, robiłeś sobie zemną zdjęcie? - nie wiem do czego można było porównać mój wyraz twarzy. Było to chyba zdziwienie i zastanowienie połączone ze skromnym uśmiechem i wielką ekscytacją. Tyle emocji na raz - tylko u mnie!
- Bo... - wyraźnie nie wiedział co odpowiedzieć ale pomógł mu w tej sytuacji Konstantin.
- Aleks! Chodź już, bo nie zdążymy wrócić na mecz! - cień uśmiechu, który był na mojej twarzy w tym momencie zmienił się w smutek. Kolejne emocje do dzisiejszej kolekcji.
- Takie miłe rzeczy szybko się kończą... - powiedziałam pod nosem, ale chyba usłyszał moje słowa.
- Już idę! - odpowiedział Aleks do kolegi.
- Zobaczymy się kiedyś jeszcze? - zapytałam szybko z nadzieją w głosie.
- Mam taką nadzieje - odpowiedział równie szybko co ja.
- Zapomniałabym! Kiedyś, gdy nudziło mi się na lekcjach narysowałam twój portret, dam ci go! - Serb nie zdążył nic mi odpowiedzieć, ponieważ od razu wzięłam swój rysownik i wyrwałam kartkę z jego podobizną. Dałam mu ją a on uśmiechając się szeroko powiedział:
- Dziękuję! Jest piękny! Pewnie nie tylko dla tego, że jestem na nim ja - zaśmiał się. Nie myślałam, że taki z niego narcyz. - Ktoś tutaj ma talent!
- Talentem to ja bym tego nie nazwała. - odpowiedziałam i założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Aleks chodź już! - znów usłyszeliśmy krzyk Cupka.
- Już idę! Więc, żegnaj Agnieszko. - żegnaj... To takie strasznie przykre pożegnalne słowo. - Do mam nadzieje zobaczenia! - dodał i ruszył w stronę chłopaków.
- Do zobaczenia chłopaki! Dziękuję za zdjęcia! - krzyknęłam do odchodzących siatkarzy.
- Do dzisiaj! - krzyknął Kłos i pomachał do mnie, jak i reszta chłopaków. Odmachałam im i odwrócili się do mnie plecami idąc w stronę areny. Nie do końca zrozumiałam co oznaczało to "do dzisiaj" i czy w ogóle miało coś oznaczać. Ciekawiło mnie tylko, skąd wiedział, że będę dzisiaj na meczu, chociaż z drugiej strony to, że tam będzie może wydawało się dla niego oczywistością.
Stałam przez kilka chwil w tym samym miejscu i patrzyłam jak odchodzą. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze wykorzystałam swoją "szanse". Może gdybym powiedziała coś innego, to spotkanie potoczyłoby się inaczej i mogłabym liczyć na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy? Albo chociaż na to, żebyśmy porozmawiali dłużej?
Kiedy już zniknęli z mojego pola widzenia zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę swojego domu. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą. Jak ja mogłam siedzieć tutaj trzy godziny? Czas płynie zdecydowanie za szybko...
W drodze powrotnej do domu obeszło się bez spotkania z kolejnymi Karolami i innymi sportowcami. Gdy doszłam już do budynku mojego domu, weszłam na pierwsze piętro i otworzyłam drzwi. Jak zwykle mój pies musiał sobie trochę na mnie poszczekać, bo to przecież oczywiste, że tylko włamywacze otwierają sobie drzwi kluczami, czyż nie?
- Już jestem! - krzyknęłam do rodziny z korytarza. Pospiesznie zdjęłam kurtkę, buty i resztę zimowego ubrania. Gdy już to zrobiłam po cichutku weszłam do swojego pokoju by uniknąć konfrontacji z mamą, jednak znała mnie bardzo dobrze, więc czuła kiedy było coś nie tak. Stało się tak również dzisiaj. Kiedy leżałam na łóżku tyłem do drzwi i oglądałam zdjęcia z chłopakami na telefonie, mama weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku. Pogłaskała mnie po plechach i zapytała troskliwie:
- Agusiu? Czy coś się stało? Od wczoraj jesteś strasznie smutna a dzisiaj rano zadzwoniła do mnie Twoja wychowawczyni i powiedziała, że dzisiaj znów nie było Cię w szkole. - myślałam, że na mnie nakrzyczy, a jednak podeszła do tego bardzo spokojnie i troskliwie - Jeśli coś jest nie tak jak powinno, to powiedz mi o tym kochanie!
- Mamo... Wszystko jest w porządku, na prawdę! Miałam dzisiaj po prostu gorszy dzień, a do szkoły nie pojechałam bo... - nie mogłam wymyślić żadnego racjonalnego usprawiedliwienia więc powiedziałam tylko - Bo nie zdążyłam na autobus, a wiesz jacy moi nauczyciele są konsekwentni co do jakichkolwiek spóźnień. Łatwiej jest usprawiedliwić nieobecność chorobą niż tłumaczyć się każdemu po kolei ze spóźnienia.
- No dobrze, już się tak nie tłumacz. Następnym razem pamiętaj, jeśli dzieje Ci się coś złego powiedz mi o tym! - podniosłam głowę z łóżka i pocałowałam ją w policzek.
- Dziękuję Ci mamo! Na prawdę dziękuję! - chciała już wstawać z mojego łóżka i iść do swoich zajęć, ale ja zatrzymałam ją mówiąc:
- A chcesz się dowiedzieć co dzisiaj się stało?
- No jasne! Ploteczki, ploteczki. Opowiadaj! - zaśmiałyśmy się obie, a ja rozpoczęłam swoją opowieść.
Zaczęłam od spotkania z Karolem, moim można powiedzieć byłym przyjacielem. Znaliśmy się praktycznie od dziecka, był takim moim drugim bratem, bo jednego już mam, ma na imię Michał i jest bardzo nieznośny, ale jaki inny może być starszy brat? Gdy Karol wyjechał moje życie legło w gruzach, ale jeszcze gorsze od jego wyjazdu był fakt, że mnie o nim nie poinformował. Wyjechał tak po prostu, bez żadnego słowa. Byłam na niego okropnie zła, nawet nie potrafię wyrazić swojej złości słowami. Po jego wyjeździe mogłam liczyć tylko na jeden list, w którym wyjaśnił mi powód wyjazdu, ale rządziły mną tylko niepozytywne emocje, więc nie mógł wtedy liczyć na moje wybaczenie. Nasz kontakt się urwał, jak dzisiaj na to patrzę, była to jedna z gorszych decyzji mojego życia...
Dalej opowiedziałam mamie o tym co wydarzyło się na plaży, o spotkaniu z siatkarzami i zdjęciami z nimi. Zwracałam uwagę na każdy najdrobniejszy szczegół całego spotkania, każde wypowiadane słowa, każde uśmiechy. Oczywiście ominęłam część o całusie...
- A Mariusz to na żywo jest taki przystojny jak w telewizji?
- Wiesz, akurat na Mariusza to najmniej zwracałam uwagę pod tym kątem, bo chyba wiekiem i stanem cywilnym niezbyt mi odpowiada. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Pewnie nie mogłaś oderwać oczu od tego przystojnego Kłosika! Chociaż nie, zaraz zaraz. Zapomniałam o Aleksie! Przecież on ma takie piękne loczki i do tego te wielkie, błyszczące i głębokie brązowe oczy.
- Mamo! - odpowiedziałam tylko zawstydzona.
Poplotkowałam z nią jeszcze trochę na temat przystojnych jej zdaniem siatkarzy, po czym dała mi spokój z tym przepytywaniem.
Dochodziła już godzina 18, więc zostały dwie i pół godziny do meczu a ja nie miałam kompletnie nic do roboty, więc włączyłam swój komputer. Jak zwykle w sieci nie działo się nic ciekawego, ale przynajmniej czas szybciej wtedy upływał, więc gdy doszła godzina 19:40 wyszłam z domu i udałam się w stronę Ergo Areny. Zazwyczaj na mecze chodziłam sama, czasami udało mi się wyciągnąć mamę, tym razem jednak nie udało mi się jej ubłagać.
Weszłam na hale i już od razu poczułam tą świetną atmosferę siatkarską. Z daleka było słychać kibiców i odbijające się piłki na rozgrzewce zawodników. Przeszłam przy trybunach na samym dole, bo mam miejsca w pierwszym rzędzie. Miałam dziwne wrażanie, że strasznie dużo osób patrzy się na mnie. Szłam ubrana w żółto czarne rurki, klubową koszulkę skry z numerem 13 i szalikiem na szyi.. Taki strój mógł zadziwić kibiców Lotosu, bo w końcu ich klub grał na swoim terenie, a ja nie udałam się do Klubu Kibica, tylko podążałam do zwykłej trybuny. Widziałam te spojrzenia pod tytułem ,,Co na. Zgubiła się? Nie ta trybuna" ale zupełnie nie zwracałam na to uwagi. Większą uwagę zwróciłam na krzyk:
- Ej! Ej ty! - nie do końca wiedziałam skąd on dobiegał, więc spojrzałam się tylko na boisko, a tam uśmiechnięty Kłos zaczął machać do kogoś w moim kierunku. Odwróciłam się by sprawdzić czy jest tutaj jakaś inna osoba, do której mógłby machać, ale nie było tutaj takowej. Pokazałam na siebie palcem a Karol pomachał twierdząco głową, więc uśmiechnęłam się tylko i również mu odmachałam. Trochę się zdziwiłam, że jeszcze mnie pamięta. Chociaż z drugiej strony żadna inna dziewczyna nie była aż tak przebrana w ich barwy klubowe, jak ja. Może właśnie to zwróciło jego uwagę.
Usiadłam na swoje miejsce i uważnie obserwowałam rozgrzewających się zawodników. W pewnym momencie Kłos podszedł do Aleksa i Cupka rozgrzewających się razem i wskazał na mnie palcem. Zdziwiłam się dwa razy bardziej niż wcześniej. Teraz to chyba na prawdę nie chodziło o mnie, tylko o dziewczynę obok, która usilnie próbowała zwrócić na siebie uwagę każdego z chłopaków. W pewnym momencie miałam już dość szeptów siedzących wyżej nastolatek o tym, z którym z chłopaków jestem. Widać, że przyszły tutaj oglądać mecz...
Spotkanie skończyło się szybkim trzy zero na korzyść Bełchatowian. Już pod koniec trzeciego seta kibice liczące na zdobycie autografów zaczęli ustawiać się przy barierkach. Chciałam jeszcze raz pogadać z chłopakami ale stwierdziłam, że przy takiej konkurencji nie mam już szansy. Po ostatnim gwizdku zawodnicy podali sobie ręce pod siatką i przeszli do rozdawania autografów a ja, jak i reszta niezainteresowanych zaczęłam iść w stronę wyjścia z hali. Jak zwykle tłum ludzi wlekł się jak staruszki po straganach. Kiedy już zbliżyliśmy się do wyjścia z samego boiska, przebiegło przede mną kilka dziewczyn, a ja zupełnie nie wiedząc o co chodzi zaczęłam się rozglądać.Aleks przemieszczał się po hali dlatego tłum kibiców poruszał się za nim. Jakie to było oczywiste, nie wiem po co w ogóle się zastanawiałam dlaczego tak biegają. W pewnym momencie Serb był bardzo blisko mnie, więc stwierdziłam, że to ostatnia okazja i ruszyłam w jego stronę, jakimś cudem udało mi się dostać do niego a gdy mnie zobaczył powiedział:
- O Agnieszka! Widziałem Cię wcześniej a teraz szukałem Cię po hali. - uśmiechnęłam się, ale nie brnęłam w ten temat bo za dużo dziewczyn nas obserwowało.
- Zdjęcie już mam, więc dam szanse innym, ale brakuje mi jeszcze tylko autografu do całego kompletu. - podałam siatkarzowi mój zeszyt a w tym samym momencie ktoś pchnął mnie od tyłu w ten sposób, że stałam koło Aleksa. Gdy oddawał mi zeszyt szepnął do ucha:
- Poczekaj na mnie przy wejściu dla fotoreporterów. - na początku nie zrozumiałam co powiedział ale po chwili wszystko do mnie dotarło.Mój mózg po prostu wolniej wyłapuje i przetwarza informacje, to się chyba zdarza, tym bardziej w takim hałasie i przy takich piskach...
Po odebraniu zeszytu reszta osób wypchnęła mnie z tłumu więc poszłam tam gdzie poprosił mnie Serb. Czekałam 30 minut, zawodnicy po kolei wychodzili i odjeżdżali swoimi autami. Czekałam kolejne minuty i nie wychodził. Nie wiedziałam jak wygląda jego samochód więc nie mogłam stwierdzić czy już pojechał, czy jest jeszcze w środku. Poczekałam jeszcze 15 minut i postanowiłam, że pójdę już do domu. Miałam stać na mrozie i czekać na niego dwie godziny? Chyba podziękuję. Zresztą pewnie i tak chciał sobie zrobić ze mnie żart. Wszyscy zawodnicy wyszli, tylko on nie? Dziwny zbieg okoliczności.
Wkurzona na siebie i swoją naiwność wracałam ciemnymi uliczkami miasta z słuchawkami na uszach. Było strasznie zimno i ciemno, bo było to już po godzinie 23. Przechodziłam przez duże pasy kiedy nagle oślepiło mnie jasne światło. Pisk. A później już tylko ciemność...
- Agusiu? Czy coś się stało? Od wczoraj jesteś strasznie smutna a dzisiaj rano zadzwoniła do mnie Twoja wychowawczyni i powiedziała, że dzisiaj znów nie było Cię w szkole. - myślałam, że na mnie nakrzyczy, a jednak podeszła do tego bardzo spokojnie i troskliwie - Jeśli coś jest nie tak jak powinno, to powiedz mi o tym kochanie!
- Mamo... Wszystko jest w porządku, na prawdę! Miałam dzisiaj po prostu gorszy dzień, a do szkoły nie pojechałam bo... - nie mogłam wymyślić żadnego racjonalnego usprawiedliwienia więc powiedziałam tylko - Bo nie zdążyłam na autobus, a wiesz jacy moi nauczyciele są konsekwentni co do jakichkolwiek spóźnień. Łatwiej jest usprawiedliwić nieobecność chorobą niż tłumaczyć się każdemu po kolei ze spóźnienia.
- No dobrze, już się tak nie tłumacz. Następnym razem pamiętaj, jeśli dzieje Ci się coś złego powiedz mi o tym! - podniosłam głowę z łóżka i pocałowałam ją w policzek.
- Dziękuję Ci mamo! Na prawdę dziękuję! - chciała już wstawać z mojego łóżka i iść do swoich zajęć, ale ja zatrzymałam ją mówiąc:
- A chcesz się dowiedzieć co dzisiaj się stało?
- No jasne! Ploteczki, ploteczki. Opowiadaj! - zaśmiałyśmy się obie, a ja rozpoczęłam swoją opowieść.
Zaczęłam od spotkania z Karolem, moim można powiedzieć byłym przyjacielem. Znaliśmy się praktycznie od dziecka, był takim moim drugim bratem, bo jednego już mam, ma na imię Michał i jest bardzo nieznośny, ale jaki inny może być starszy brat? Gdy Karol wyjechał moje życie legło w gruzach, ale jeszcze gorsze od jego wyjazdu był fakt, że mnie o nim nie poinformował. Wyjechał tak po prostu, bez żadnego słowa. Byłam na niego okropnie zła, nawet nie potrafię wyrazić swojej złości słowami. Po jego wyjeździe mogłam liczyć tylko na jeden list, w którym wyjaśnił mi powód wyjazdu, ale rządziły mną tylko niepozytywne emocje, więc nie mógł wtedy liczyć na moje wybaczenie. Nasz kontakt się urwał, jak dzisiaj na to patrzę, była to jedna z gorszych decyzji mojego życia...
Dalej opowiedziałam mamie o tym co wydarzyło się na plaży, o spotkaniu z siatkarzami i zdjęciami z nimi. Zwracałam uwagę na każdy najdrobniejszy szczegół całego spotkania, każde wypowiadane słowa, każde uśmiechy. Oczywiście ominęłam część o całusie...
- A Mariusz to na żywo jest taki przystojny jak w telewizji?
- Wiesz, akurat na Mariusza to najmniej zwracałam uwagę pod tym kątem, bo chyba wiekiem i stanem cywilnym niezbyt mi odpowiada. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Pewnie nie mogłaś oderwać oczu od tego przystojnego Kłosika! Chociaż nie, zaraz zaraz. Zapomniałam o Aleksie! Przecież on ma takie piękne loczki i do tego te wielkie, błyszczące i głębokie brązowe oczy.
- Mamo! - odpowiedziałam tylko zawstydzona.
Poplotkowałam z nią jeszcze trochę na temat przystojnych jej zdaniem siatkarzy, po czym dała mi spokój z tym przepytywaniem.
Dochodziła już godzina 18, więc zostały dwie i pół godziny do meczu a ja nie miałam kompletnie nic do roboty, więc włączyłam swój komputer. Jak zwykle w sieci nie działo się nic ciekawego, ale przynajmniej czas szybciej wtedy upływał, więc gdy doszła godzina 19:40 wyszłam z domu i udałam się w stronę Ergo Areny. Zazwyczaj na mecze chodziłam sama, czasami udało mi się wyciągnąć mamę, tym razem jednak nie udało mi się jej ubłagać.
Weszłam na hale i już od razu poczułam tą świetną atmosferę siatkarską. Z daleka było słychać kibiców i odbijające się piłki na rozgrzewce zawodników. Przeszłam przy trybunach na samym dole, bo mam miejsca w pierwszym rzędzie. Miałam dziwne wrażanie, że strasznie dużo osób patrzy się na mnie. Szłam ubrana w żółto czarne rurki, klubową koszulkę skry z numerem 13 i szalikiem na szyi.. Taki strój mógł zadziwić kibiców Lotosu, bo w końcu ich klub grał na swoim terenie, a ja nie udałam się do Klubu Kibica, tylko podążałam do zwykłej trybuny. Widziałam te spojrzenia pod tytułem ,,Co na. Zgubiła się? Nie ta trybuna" ale zupełnie nie zwracałam na to uwagi. Większą uwagę zwróciłam na krzyk:
- Ej! Ej ty! - nie do końca wiedziałam skąd on dobiegał, więc spojrzałam się tylko na boisko, a tam uśmiechnięty Kłos zaczął machać do kogoś w moim kierunku. Odwróciłam się by sprawdzić czy jest tutaj jakaś inna osoba, do której mógłby machać, ale nie było tutaj takowej. Pokazałam na siebie palcem a Karol pomachał twierdząco głową, więc uśmiechnęłam się tylko i również mu odmachałam. Trochę się zdziwiłam, że jeszcze mnie pamięta. Chociaż z drugiej strony żadna inna dziewczyna nie była aż tak przebrana w ich barwy klubowe, jak ja. Może właśnie to zwróciło jego uwagę.
Usiadłam na swoje miejsce i uważnie obserwowałam rozgrzewających się zawodników. W pewnym momencie Kłos podszedł do Aleksa i Cupka rozgrzewających się razem i wskazał na mnie palcem. Zdziwiłam się dwa razy bardziej niż wcześniej. Teraz to chyba na prawdę nie chodziło o mnie, tylko o dziewczynę obok, która usilnie próbowała zwrócić na siebie uwagę każdego z chłopaków. W pewnym momencie miałam już dość szeptów siedzących wyżej nastolatek o tym, z którym z chłopaków jestem. Widać, że przyszły tutaj oglądać mecz...
Spotkanie skończyło się szybkim trzy zero na korzyść Bełchatowian. Już pod koniec trzeciego seta kibice liczące na zdobycie autografów zaczęli ustawiać się przy barierkach. Chciałam jeszcze raz pogadać z chłopakami ale stwierdziłam, że przy takiej konkurencji nie mam już szansy. Po ostatnim gwizdku zawodnicy podali sobie ręce pod siatką i przeszli do rozdawania autografów a ja, jak i reszta niezainteresowanych zaczęłam iść w stronę wyjścia z hali. Jak zwykle tłum ludzi wlekł się jak staruszki po straganach. Kiedy już zbliżyliśmy się do wyjścia z samego boiska, przebiegło przede mną kilka dziewczyn, a ja zupełnie nie wiedząc o co chodzi zaczęłam się rozglądać.Aleks przemieszczał się po hali dlatego tłum kibiców poruszał się za nim. Jakie to było oczywiste, nie wiem po co w ogóle się zastanawiałam dlaczego tak biegają. W pewnym momencie Serb był bardzo blisko mnie, więc stwierdziłam, że to ostatnia okazja i ruszyłam w jego stronę, jakimś cudem udało mi się dostać do niego a gdy mnie zobaczył powiedział:
- O Agnieszka! Widziałem Cię wcześniej a teraz szukałem Cię po hali. - uśmiechnęłam się, ale nie brnęłam w ten temat bo za dużo dziewczyn nas obserwowało.
- Zdjęcie już mam, więc dam szanse innym, ale brakuje mi jeszcze tylko autografu do całego kompletu. - podałam siatkarzowi mój zeszyt a w tym samym momencie ktoś pchnął mnie od tyłu w ten sposób, że stałam koło Aleksa. Gdy oddawał mi zeszyt szepnął do ucha:
- Poczekaj na mnie przy wejściu dla fotoreporterów. - na początku nie zrozumiałam co powiedział ale po chwili wszystko do mnie dotarło.Mój mózg po prostu wolniej wyłapuje i przetwarza informacje, to się chyba zdarza, tym bardziej w takim hałasie i przy takich piskach...
Po odebraniu zeszytu reszta osób wypchnęła mnie z tłumu więc poszłam tam gdzie poprosił mnie Serb. Czekałam 30 minut, zawodnicy po kolei wychodzili i odjeżdżali swoimi autami. Czekałam kolejne minuty i nie wychodził. Nie wiedziałam jak wygląda jego samochód więc nie mogłam stwierdzić czy już pojechał, czy jest jeszcze w środku. Poczekałam jeszcze 15 minut i postanowiłam, że pójdę już do domu. Miałam stać na mrozie i czekać na niego dwie godziny? Chyba podziękuję. Zresztą pewnie i tak chciał sobie zrobić ze mnie żart. Wszyscy zawodnicy wyszli, tylko on nie? Dziwny zbieg okoliczności.
Wkurzona na siebie i swoją naiwność wracałam ciemnymi uliczkami miasta z słuchawkami na uszach. Było strasznie zimno i ciemno, bo było to już po godzinie 23. Przechodziłam przez duże pasy kiedy nagle oślepiło mnie jasne światło. Pisk. A później już tylko ciemność...
____________________________________________________________________________
Witajcie! W końcu mogę pochwalić się nowym rozdziałem! :) Po pierwsze chciałabym podziękować osobą, które głosowały na moje zdjęcie w konkursie u Karola Kłosa, musiały tutaj takowe być bo uzbierałam chyba około 200 głosów. Niestety nie udało mi się nic wygrać, ale takie są konkursy. Wracając do tematu rozdziału, przepraszam, że pojawia się tak późno, ale kiedy mam treningi trochę trudniej jest mi się wziąć za przepisywanie go tutaj na bloga. Akurat w ten weekend nie miała treningu więc wstałam dla was specjalnie szybciej * dzisiaj czyli w niedziele o 10 rano, a zazwyczaj śpię do 13, więc doceńcie moje poświęcenia:D * i dokończyłam przepisywanie rozdziału. Starałam się w nim trochę przybliżyć wam postać Karola znajomego bohaterki. Jego opis wyszedł trochę krótki, ale w następnych rozdziałach postaram się to poprawić i jeszcze bardziej wam go przedstawić. A co do rozdziału, co sądzicie? Jesteście zdziwieni zakończenia? Myślicie, że co stało się głównej bohaterce i jaki wpływ będzie miało to na jej życie? Wszystko w kolejnych rozdziałach:) Zapraszam do oceniania i komentowania :)
volleyballbiglove
______________________________________________________________________________
świetny rozdział! Mam nadzieje, ze Agnieszce nic się nie stało!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Tego dowiemy się w następnym rozdziale :D
UsuńHmm, pomyślmy.
OdpowiedzUsuńAleks nie przyszedł na "spotkanie". Wybaczam, bo możliwe, że fanki go "zabrały".
Agnieszkę potrącił samochód. Nie wybaczam. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo szczerze mówiąc chyba nie zamierzasz uśmiercić głównej bohaterki już w 3 rozdziale, co? ;)
To tyle z "wybaczam nie wybaczam" xD
A teraz czas na zwykły komentarz.
Super rozdział, na serio, bardzo mi się podoba. Codziennie wchodziłam na Twojego bloga, żeby zobaczyć czy dodałaś nowy rozdział, a tu taka miła niespodzianka w nudną niedzielę ;) Dzięki Tobie nie jest już taka nudna ;)
Swoją drogą... Trenujesz siatkówkę?
Jak na razie nie planuję uśmiercać kogokolwiek w opowiadaniu, żeby była jasność :PP Bardzo miło jest mi słyszeć, że podoba Ci się! :)
UsuńTak, trenuję siatkówkę:D
No to dobrze. Uff, kamień z serca. :)
UsuńMoże jakaś romantyczna scena w szpitalu??? (Muszę się ogarnąć, za dużo niemieckich romansów na "RomanceTv" )
Fajnie, właśnie zastanawiałam się jaki sport trenujesz... Okazuje się, że siatkówkę. Super, sama bym chciała się za to zabrać, ale i tak już za dużo czasu poświęcam na pływanie. Wiesz, takie tam 5 dni w tygodniu, codziennie po 3 kilometry...;)
Pozdrawiam
PS. Kiedy ukarze się nowy, czwarty rozdział? :)
Świetne świetne i jeszcze raz świetne! Nie mogę się doczekać kolejnego, bo chce już wiedzieć co się tam stało! To jeszcze nie koniec opowiadania prawda?
OdpowiedzUsuńNie nie nie, żaden koniec. To jest dopiero początek :)) Dziękuję!
UsuńO TY, ALE MNIE PRZESTRASZYŁAŚ. AGNIECHA MUSI ŻYĆ, CO TO MA BYĆ, NIE CZUJE ŻE RYMUJE OK OK XD CZEKAM NA DALSZY CIĄG (IF YOU KNOW WHAT I MEAN) HUEHUE, ELO:*
OdpowiedzUsuńA co się miało stać naszej bohaterce? Zapewne wpadła pod auto. Chociaż poczekam na wyjaśnienie. ;)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że nic jej się poważnego nie stanie, bo przecież na trzech rozdziałach opowiadanie się nie kończy. ;)
Mamy potrafią zawstydzić. Nie wiem czemu, ale moja wyczaiła, że mi się najbardziej Atanasijević ze Skry podoba i kiedyś tak z tym wyskoczyła na rodzinnym obiedzie. Myślałam, że spalę się ze wstydu, tym bardziej, że akurat meczyk leciał, babcia jak go zobaczyła, to powiedziała : ,, Ładny chłopak, ładny''. Była zadowolona, aż poszedł zagrywać i przeczytali jego nazwisko. Popatrzyła na mnie zdziwiona : ,, Ale to nie Polak jest.'' Miałam ochotę się zaśmiać z jej miny, ale wytrzymałam i odpowiedziałam, że Serb. A ona na to: ,, Nie, nie, Justynko, ty się za Serbów nie bierz, bo to niedobrzy ludzie, jak Rosjanie.''
Kocham moją babcię normalnie :D
Hej :) Zapraszam na nowego siatkarskiego bloga http://nie-ma-mnie-dla--nikogo.blogspot.com/ :) Uwielbiam te twoje opowiadanie normalnie :) Strasznie jestem ciekawa co z Agnieszką, czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń