niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 3

     Przez chwilę między nami można było zaobserwować bardzo niezręczną cisze.
- Jak się nazywasz? - przerwał ją po chwili Serb.
- Agnieszka. - odpowiedziałam i na mojej nadal lekko zarumienionej jeszcze twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- A ja Aleks.
- O takich oczywistościach nie musisz swoich kibiców informować. - parsknęłam śmiechem do którego siatkarz dołączył po chwili.
- No tak, zapomniałem, że jesteś kibicem.
- Jak mogłeś zapomnieć, skoro dwie minuty temu, robiłeś sobie zemną zdjęcie? - nie wiem do czego można było porównać mój wyraz twarzy. Było to chyba zdziwienie i zastanowienie połączone ze skromnym uśmiechem i wielką ekscytacją. Tyle emocji na raz - tylko u mnie! 
- Bo... - wyraźnie nie wiedział co odpowiedzieć ale pomógł mu w tej sytuacji Konstantin.
- Aleks! Chodź już, bo nie zdążymy wrócić na mecz! - cień uśmiechu, który był na mojej twarzy w tym momencie zmienił się w smutek. Kolejne emocje do dzisiejszej kolekcji.
- Takie miłe rzeczy szybko się kończą... - powiedziałam pod nosem, ale chyba usłyszał moje słowa.
- Już idę! - odpowiedział Aleks do kolegi.
- Zobaczymy się kiedyś jeszcze? - zapytałam szybko z nadzieją w głosie.
- Mam taką nadzieje - odpowiedział równie szybko co ja.
- Zapomniałabym! Kiedyś, gdy nudziło mi się na lekcjach narysowałam twój portret, dam ci go! - Serb nie zdążył nic mi odpowiedzieć, ponieważ od razu wzięłam swój rysownik i wyrwałam kartkę z jego podobizną. Dałam mu ją a on uśmiechając się szeroko powiedział:
- Dziękuję! Jest piękny! Pewnie nie tylko dla tego, że jestem na nim ja - zaśmiał się. Nie myślałam, że taki z niego narcyz. - Ktoś tutaj ma talent!
- Talentem to ja bym tego nie nazwała. - odpowiedziałam i założyłam kosmyk włosów za ucho.
- Aleks chodź już! - znów usłyszeliśmy krzyk Cupka.
- Już idę! Więc, żegnaj Agnieszko. - żegnaj... To takie strasznie przykre pożegnalne słowo. - Do mam nadzieje zobaczenia! - dodał i ruszył w stronę chłopaków.
- Do zobaczenia chłopaki! Dziękuję za zdjęcia! - krzyknęłam do odchodzących siatkarzy.
- Do dzisiaj! - krzyknął Kłos i pomachał do mnie, jak i reszta chłopaków. Odmachałam im i odwrócili się do mnie plecami idąc w stronę areny. Nie do końca zrozumiałam co oznaczało to "do dzisiaj" i czy w ogóle miało coś oznaczać. Ciekawiło mnie tylko, skąd wiedział, że będę dzisiaj na meczu, chociaż z drugiej strony to, że tam będzie może wydawało się dla niego oczywistością.
     Stałam przez kilka chwil w tym samym miejscu i patrzyłam jak odchodzą. Zaczęłam się zastanawiać czy dobrze wykorzystałam swoją "szanse". Może gdybym powiedziała coś innego, to spotkanie potoczyłoby się inaczej i mogłabym liczyć na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy? Albo chociaż na to, żebyśmy porozmawiali dłużej?
     Kiedy już zniknęli z mojego pola widzenia zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę swojego domu. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę szesnastą. Jak ja mogłam siedzieć tutaj trzy godziny? Czas płynie zdecydowanie za szybko...
     W drodze powrotnej do domu obeszło się bez spotkania z kolejnymi Karolami i innymi sportowcami. Gdy doszłam już do budynku mojego domu, weszłam na pierwsze piętro i otworzyłam drzwi. Jak zwykle mój pies musiał sobie trochę na mnie poszczekać, bo to przecież oczywiste, że tylko włamywacze otwierają sobie drzwi kluczami, czyż nie? 
- Już jestem! - krzyknęłam do rodziny z korytarza. Pospiesznie zdjęłam kurtkę, buty i resztę zimowego ubrania. Gdy już to zrobiłam po cichutku weszłam do swojego pokoju by uniknąć konfrontacji z mamą, jednak znała mnie bardzo dobrze, więc czuła kiedy było coś nie tak. Stało się tak również dzisiaj. Kiedy leżałam na łóżku tyłem do drzwi i oglądałam zdjęcia z chłopakami na telefonie, mama weszła do mojego pokoju i usiadła na łóżku. Pogłaskała mnie po plechach i zapytała troskliwie:
- Agusiu? Czy coś się stało? Od wczoraj jesteś strasznie smutna a dzisiaj rano zadzwoniła do mnie Twoja wychowawczyni i powiedziała, że dzisiaj znów nie było Cię w szkole. - myślałam, że na mnie nakrzyczy, a jednak podeszła do tego bardzo spokojnie i troskliwie - Jeśli coś jest nie tak jak powinno, to powiedz mi o tym kochanie!
- Mamo... Wszystko jest w porządku, na prawdę! Miałam dzisiaj po prostu gorszy dzień, a do szkoły nie pojechałam bo... - nie mogłam wymyślić żadnego racjonalnego usprawiedliwienia więc powiedziałam tylko - Bo nie zdążyłam na autobus, a wiesz jacy moi nauczyciele są konsekwentni co do jakichkolwiek spóźnień. Łatwiej jest usprawiedliwić nieobecność chorobą niż tłumaczyć się każdemu po kolei ze spóźnienia.
- No dobrze, już się tak nie tłumacz. Następnym razem pamiętaj, jeśli dzieje Ci się coś złego powiedz mi o tym! - podniosłam głowę z łóżka i pocałowałam ją w policzek.
- Dziękuję Ci mamo! Na prawdę dziękuję! - chciała już wstawać z mojego łóżka i iść do swoich zajęć, ale ja zatrzymałam ją mówiąc:
- A chcesz się dowiedzieć co dzisiaj się stało?
- No jasne! Ploteczki, ploteczki. Opowiadaj! - zaśmiałyśmy się obie, a ja rozpoczęłam swoją opowieść.
     Zaczęłam od spotkania z Karolem, moim można powiedzieć byłym przyjacielem. Znaliśmy się praktycznie od dziecka, był takim moim drugim bratem, bo jednego już mam, ma na imię Michał i jest bardzo nieznośny, ale jaki inny może być starszy brat? Gdy Karol wyjechał moje życie legło w gruzach, ale jeszcze gorsze od jego wyjazdu był fakt, że mnie o nim nie poinformował. Wyjechał tak po prostu, bez żadnego słowa. Byłam na niego okropnie zła, nawet nie potrafię wyrazić swojej złości słowami. Po jego wyjeździe mogłam liczyć tylko na jeden list, w którym wyjaśnił mi powód wyjazdu, ale rządziły mną tylko niepozytywne emocje, więc nie mógł wtedy liczyć na moje wybaczenie. Nasz kontakt się urwał, jak dzisiaj na to patrzę, była to jedna z gorszych decyzji mojego życia...
     Dalej opowiedziałam mamie o tym co wydarzyło się na plaży, o spotkaniu z siatkarzami i zdjęciami z nimi. Zwracałam uwagę na każdy najdrobniejszy szczegół całego spotkania, każde wypowiadane słowa, każde uśmiechy. Oczywiście ominęłam część o całusie...
- A Mariusz to na żywo jest taki przystojny jak w telewizji?
- Wiesz, akurat na Mariusza to najmniej zwracałam uwagę pod tym kątem, bo chyba wiekiem i stanem cywilnym niezbyt mi odpowiada. - odpowiedziałam ze śmiechem.
- Pewnie nie mogłaś oderwać oczu od tego przystojnego Kłosika! Chociaż nie, zaraz zaraz. Zapomniałam o Aleksie! Przecież on ma takie piękne loczki i do tego te wielkie, błyszczące i głębokie brązowe oczy.
- Mamo! - odpowiedziałam tylko zawstydzona.
     Poplotkowałam z nią jeszcze trochę na temat przystojnych jej zdaniem siatkarzy, po czym dała mi spokój z tym przepytywaniem.
     Dochodziła już godzina 18, więc zostały dwie i pół godziny do meczu a ja nie miałam kompletnie nic do roboty, więc włączyłam swój komputer. Jak zwykle w sieci nie działo się nic ciekawego, ale przynajmniej czas szybciej wtedy upływał, więc gdy doszła godzina 19:40 wyszłam z domu i udałam się w stronę Ergo Areny. Zazwyczaj na mecze chodziłam sama, czasami udało mi się wyciągnąć mamę, tym razem jednak nie udało mi się jej ubłagać.
     Weszłam na hale i już od razu poczułam tą świetną atmosferę siatkarską. Z daleka było słychać kibiców i odbijające się piłki na rozgrzewce zawodników. Przeszłam przy trybunach na samym dole, bo mam miejsca w pierwszym rzędzie. Miałam dziwne wrażanie, że strasznie dużo osób patrzy się na mnie. Szłam ubrana w żółto czarne rurki, klubową koszulkę skry z numerem 13 i szalikiem na szyi.. Taki strój mógł zadziwić kibiców Lotosu, bo w końcu ich klub grał na swoim terenie, a ja nie udałam się do Klubu Kibica, tylko podążałam do zwykłej trybuny. Widziałam te spojrzenia pod tytułem ,,Co na. Zgubiła się? Nie ta trybuna" ale zupełnie nie zwracałam na to uwagi. Większą uwagę zwróciłam na krzyk:
- Ej! Ej ty! - nie do końca wiedziałam skąd on dobiegał, więc spojrzałam się tylko na boisko, a tam uśmiechnięty Kłos zaczął machać do kogoś w moim kierunku. Odwróciłam się by sprawdzić czy jest tutaj jakaś inna osoba, do której mógłby machać, ale nie było tutaj takowej. Pokazałam na siebie palcem a Karol pomachał twierdząco głową, więc uśmiechnęłam się tylko i również mu odmachałam. Trochę się zdziwiłam, że jeszcze mnie pamięta. Chociaż z drugiej strony żadna inna dziewczyna nie była aż tak przebrana w ich barwy klubowe, jak ja. Może właśnie to zwróciło jego uwagę.
     Usiadłam na swoje miejsce i uważnie obserwowałam rozgrzewających się zawodników. W pewnym momencie Kłos podszedł do Aleksa i Cupka rozgrzewających się razem i wskazał na mnie palcem. Zdziwiłam się dwa razy bardziej niż wcześniej. Teraz to chyba na prawdę nie chodziło o mnie, tylko o dziewczynę obok, która usilnie próbowała zwrócić na siebie uwagę każdego z chłopaków. W pewnym momencie miałam już dość szeptów siedzących wyżej nastolatek o tym, z którym z chłopaków jestem. Widać, że przyszły tutaj oglądać mecz...
     Spotkanie skończyło się szybkim trzy zero na korzyść Bełchatowian. Już pod koniec trzeciego seta kibice liczące na zdobycie autografów zaczęli ustawiać się przy barierkach. Chciałam jeszcze raz pogadać z chłopakami ale stwierdziłam, że przy takiej konkurencji nie mam już szansy. Po ostatnim gwizdku zawodnicy podali sobie ręce pod siatką i przeszli do rozdawania autografów a ja, jak i reszta niezainteresowanych zaczęłam iść w stronę wyjścia z hali. Jak zwykle tłum ludzi wlekł się jak staruszki po straganach. Kiedy już zbliżyliśmy się do wyjścia z samego boiska, przebiegło przede mną kilka dziewczyn, a ja zupełnie nie wiedząc o co chodzi zaczęłam się rozglądać.Aleks przemieszczał się po hali dlatego tłum kibiców poruszał się za nim. Jakie to było oczywiste, nie wiem po co w ogóle się zastanawiałam dlaczego tak biegają. W pewnym momencie Serb był bardzo blisko mnie, więc stwierdziłam, że to ostatnia okazja i ruszyłam w jego stronę, jakimś cudem udało mi się dostać do niego a gdy mnie zobaczył powiedział:
- O Agnieszka! Widziałem Cię wcześniej a teraz szukałem Cię po hali. - uśmiechnęłam się, ale nie brnęłam w ten temat bo za dużo dziewczyn nas obserwowało.
- Zdjęcie już mam, więc dam szanse innym, ale brakuje mi jeszcze tylko autografu do całego kompletu. - podałam siatkarzowi mój zeszyt a w tym samym momencie ktoś pchnął mnie od tyłu w ten sposób, że stałam koło Aleksa. Gdy oddawał mi zeszyt szepnął do ucha:
- Poczekaj na mnie przy wejściu dla fotoreporterów. - na początku nie zrozumiałam co powiedział ale po chwili wszystko do mnie dotarło.Mój mózg po prostu wolniej wyłapuje i przetwarza informacje, to się chyba zdarza, tym bardziej w takim hałasie i przy takich piskach...
     Po odebraniu zeszytu reszta osób wypchnęła mnie z tłumu więc poszłam tam gdzie poprosił mnie Serb. Czekałam 30 minut, zawodnicy po kolei wychodzili i odjeżdżali swoimi autami. Czekałam kolejne minuty i nie wychodził. Nie wiedziałam jak wygląda jego samochód więc nie mogłam stwierdzić czy już pojechał, czy jest jeszcze w środku. Poczekałam jeszcze 15 minut i postanowiłam, że pójdę już do domu. Miałam stać na mrozie i czekać na niego dwie godziny? Chyba podziękuję. Zresztą pewnie i tak chciał sobie zrobić ze mnie żart. Wszyscy zawodnicy wyszli, tylko on nie? Dziwny zbieg okoliczności.
     Wkurzona na siebie i swoją naiwność wracałam ciemnymi uliczkami miasta z słuchawkami na uszach. Było strasznie zimno i ciemno, bo było to już po godzinie 23. Przechodziłam przez duże pasy kiedy nagle oślepiło mnie jasne światło. Pisk. A później już tylko ciemność...


____________________________________________________________________________

Witajcie! W końcu mogę pochwalić się nowym rozdziałem! :) Po pierwsze chciałabym podziękować osobą, które głosowały na moje zdjęcie w konkursie u Karola Kłosa, musiały tutaj takowe być bo uzbierałam chyba około 200 głosów. Niestety nie udało mi się nic wygrać, ale takie są konkursy. Wracając do tematu rozdziału, przepraszam, że pojawia się tak późno, ale kiedy mam treningi trochę trudniej jest mi się wziąć za przepisywanie go tutaj na bloga. Akurat w ten weekend nie miała treningu więc wstałam dla was specjalnie szybciej * dzisiaj czyli w niedziele o 10 rano, a zazwyczaj śpię do 13, więc doceńcie moje poświęcenia:D * i dokończyłam przepisywanie rozdziału. Starałam się w nim trochę przybliżyć wam postać Karola znajomego bohaterki. Jego opis wyszedł trochę krótki, ale w następnych rozdziałach postaram się to poprawić i jeszcze bardziej wam go przedstawić.  A co do rozdziału, co sądzicie? Jesteście zdziwieni zakończenia? Myślicie, że co stało się głównej bohaterce i jaki wpływ będzie miało to na jej życie? Wszystko w kolejnych rozdziałach:) Zapraszam do oceniania i komentowania :)


volleyballbiglove
______________________________________________________________________________



czwartek, 4 kwietnia 2013

KONKURS

Witajcie! Bez zbędnych tekstów przechodzę do sedna sprawy. Biorę udział w konkursie na Trafiła kosa na Kłosa, Karola Kłosa i byłabym niezmiernie wdzięczna, gdybyście pomogli mi dostać się do kolejnego etapu. Moje zdjęcie konkursowe klik . Wystarczy tylko polubić to zdjęcie, myślę, że dla was to niewiele, a dla mnie bardzo dużo. Więc, dziękuję z góry za waszą pomoc, bo mam nadzieje, że mi jej udzielicie. Pozdrawiam! :)

wtorek, 2 kwietnia 2013

Rozdział 2

-Karol? To naprawdę ty? - nie wierzyłam własnym oczom, a przez chwilę przeszło mi przez myśl, że dostałam halucynacji od siłę uderzenia, ale Karol szybko odtrącił ode mnie te myśli.
-Agnieszka? Na początku Cię nie poznałem. Tak bardzo się zmieniłaś - uśmiechnęłam się do niego delikatnie. - Tyle lat! - dopowiedział po chwili.
- Tyle lat... - zawtórowałam mu. - Kiedyś byłam dobra z matematyki, teraz trochę się opuściłam, ale wyszło mi, że jakieś siedem. - zaśmialiśmy się razem.
- Może i z matematyki się opuściłaś, ale na pewno poziom twojego humoru pozostał równie wysoko! Zabawna jak wcześniej.
- To samo można powiedzieć o tobie, nadal podrywacz.
- Bez przesady. - zaczął się tłumaczyć. - nigdy nie byłem jakimś wielkim podrywaczem... No może troszeczkę... Ale tylko na prawdę troszeczkę! - razem wybuchliśmy niepohamowanym i głośnym śmiechem.
- Co Cię znów sprowadza do tej naszej biednej Polski? Przecież z Ciebie taki światowy chłopak! Nauczyłeś się chociaż po tych siedmiu latach mówić chociaż jedno słówko?
- Zatęskniłem za twoim wrednym charakterem i chamskim językiem. - zripostował zupełnie poważnie, ale po chwili uśmiechnął się triumfalnie, więc poczułam, że on też sobie tylko zażartował. - Ale z pamięcią to masz problem, bo nie po siedmiu latach, tylko po pięciu. A co do słówek, to yes, nauczyłem się jednego!
- Nauczyłeś się? Niemożliwe! - zażartowałam - Jestem z Ciebie taka dumna! Teraz już jestem pewna, że w tej Ameryce jednak dobrze uczą!
- Polemizowałbym nad tą opinią, ale szkoda na to czasu. Usiądziesz? - spytał po czym wskazał ruchem głowy na stolik.
- Wiesz co... Spóźniłeś się jakieś 3 godziny, bo właśnie tyle tutaj siedziałam. Już mnie dosłownie wszystko boli od tej kanapy.
- A ja akurat jestem bardzo głodny... To może dasz mi swój numer? Bo pewnie zmieniłaś już ten z przed 5 lat, a tak moglibyśmy umówić się kiedy indziej. - skończył mówić po czym pokazał szereg swoich białych zębów, uśmiech to on ma piękny...
- Jestem za! - odpowiedziałam kiedy już się otrząsnęłam. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i przytuliliśmy się na pożegnanie, a ja w końcu mogłam iść na dalszą część mojego spaceru.
     Dopiero po tym gdy wyszłam zdałam sobie sprawę, że nie opowiedział mi na moje pytanie dotyczące powrotu do kraju. Cóż, mam nadzieję, że zadzwoni do mnie jeszcze, bo wtedy na pewno zapytam go o to po raz drugi.
     Spacerowałam w dół deptaka a obok mnie co chwilę przechodziło tylu uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi. Kiedy patrzyłam na te wszystkie trzymające się za ręce pary, które okazywały sobie publicznie czułości, zaczynałam im po prostu zazdrościć. Zawsze chciałam mieć przy sobie taką osobę, do której mogłabym tak po prostu podejść i bez powodu pocałować, przytulić się...
   
     Droga na plażę nie była długa, ale kiedy w końcu do niej doszłam, od razu przespacerowałam się jeszcze kawałek do brzegu morza. Sprawdziłam ręką temperaturę wody, a jak to przystało na wiosenną-zimę, woda była lodowata. Podniosłam się z ziemi i postanowiłam znaleźć jakieś miejsce dogodne do rysowania. Przeszłam się kawałek brzegiem morza aż doszłam do dużej kamiennej studzienki, która była na plaży. Często do niej przychodziłam.Wyjęłam swój rysownik z plecaka i zaczęłam szkicować portret. Nigdy nie umiałam rysować widoków, jedyną rzeczą, która moim zdaniem, ładnie mi wychodziła, to właśnie portrety.
     Od morza można było poczuć strasznie mocny powiew wiatru, który przewrócił kartki mojego zeszytu, co na chwile oderwało mnie od rysowani i przerywanie go chyba było nie najlepszym pomysłem. A może jednak? Na ten moment sama do końca nie wiedziałam. Spojrzałam się w bok, bo zauważyłam tam coś niepokojącego ale za razem interesującego. W oddali widziałam bodajże cztery postacie zbliżające się powoli w moją stronę. Z daleka wyglądali na wysokich, ale odległość i telewizja kłamie. Wysocy, ubrani na czarno, pewnie jacyś bandyci pomyślałam przy czym trochę się zaniepokoiłam, ponieważ blisko mnie nie było żadnej innej osoby.
     Wróciłam do rysowania lecz co chwile zerkałam jak daleko znajdują się teraz owi bandyci. Gdy byli już na tyle blisko bym mogła się im lepiej przyjrzeć, przetarłam oczy ręką i po raz kolejny w tym dniu oniemiałam. Tych dresów z żółtym napisem "Skra" z tak bliska nie dało się nie poznać.
     Kiedy tak się im przyglądałam któryś z nich chyba to zauważył, bo nagle wszyscy spojrzeli się na mnie a ja speszona szybko odwróciłam wzrok na kartki zeszytu, a włosy zarzuciłam sobie na twarz w taki sposób, bym mogła nadal ich obserwować a żeby oni nie widzieli mojego spojrzenia. Czułam się trochę niekomfortowo, bo widziałam, że przez cały czas na mnie zerkaj. Kiedy byli już jakieś trzy metry ode mnie wstałam i nieśmiało powiedziałam:
- Cześć chłopaki! Bo tak się składa, że ja jestem kibicem i... - moją wypowiedź przerwał Kłos
- Widzimy! - zmarszczyłam czoło ze zdziwienia, bo delikatnie mówiąc nie wiedziałam o co mu chodziło, co najwyraźniej zauważył, bo po chwili sprostował wypowiedź:
- Zeszyt... - no tak, głupia Agnieszka, z tych emocji zapomniałam, że mój rysownik zdobiły zdjęcia i naklejki związane ze Skrą. - Zapewne chcesz zdjęcie i autograf, ewentualnie buziaka i numer? - zaśmiałam się razem z chłopakami po tej wypowiedzi po czym odpowiedziałam:
- Za dużo Karolów jak na jeden dzień! - Tym razem to Karol jak i reszta chłopaków nie zrozumieli o co chodzi więc spojrzeli na mnie tylko z zapytaniem. - To długa historia.. Więc czy mogę liczyć  na to zdjęcie? No ewentualnie ten numer, jak tak bardzo nalegacie.
- Zdjęcie pewnie, ale co do numeru to pytaj Serbów, bo my z Karolem zajętymi facetami jesteśmy. Mówiąc Serbów miałem na myśli - przerwał Mariuszowi wypowiedz Aleks.
- To robimy te zdjęcia? - brzmiało to trochę jakby nie był zbytnio zadowolony, ale powiedział to z uśmiechem, więc sama nie wiem jakie emocje wyrażał.
- Tylko, że jeśli do zdjęcia ustawimy się wszyscy razem, jednej osoby na nim nie będzie, bo kto zrobi zdjęcie? - przytoczył trafną uwagę Kłos.
- Więc może czy mogłabym zrobić sobie osobne zdjęcie z każdym z was? - zapytałam po chwili.
- Jasne! - odpowiedzieli wszyscy razem.
     Najpierw zrobiłam sobie zdjęcia z Cupkiem, ale trwało to baaardzo długo, bo z każdym kolejnym zdjęciem mówił, że wyszedł brzydko i, że musimy je powtórzyć. Po jakiś 20 próbach w końcu zdjęcie mu się spodobało więc podziękowałam mu za to, że poświęcił mi chwile swojego czasu. Kolejny w kolejce był Mariusz, a tutaj poszło znacznie szybciej, gdyż doszło tylko do pięciu podejść po czym również podziękowałam. Przedostatnim zdjęciem miało być zdjęcie z Karolem, ale nie skończyło się na jednym zdjęciu, ponieważ na prośbę Kłosa, wyszła z tego cała sesja zdjęciowa.
- Muszę po prostu wypróbować wszystkie miny i dziubki. Przecież dzisiaj mecz, fotoreporterzy te sprawy, na pewno będą chcieli mnie sfotografować, nie mogę sobie pozwolić na brzydkie zdjęcie! - tak to tłumaczył ze śmiechem. Po kilkudziesięciu zdjęciach, w końcu udało się Kłosowi wypróbować wszystkie jego ponętne pozy, ale trzeba przyznać, z każdą kolejną pozą śmiałam się z niego coraz bardziej. Strasznie pozytywny człowiek z niego. Kiedy chciałam mu podziękować powiedział tylko:
- Nie dziękuj. - posłuchałam się go i tylko uśmiechnęłam się do niego promiennie. Ostatni do zdjęcia podszedł Aleks. Uścisnęłam go troszkę nieśmiało, bo czułam jakąś dziwna atmosferę pomiędzy nami, której nie odczuwałam przy reszcie chłopaków. Cupko fotografował nas jak wykształcony fotograf i ciągle dawał nam jakieś rady co do mimiki twarzy. Dzięki niemu nagle ta niekomfortowa atmosfera prysła, w końcu poczułam, że Aleks czuje się przy mnie pewniej, co też dodało mi odwagi. Konstantin powiedział do nas:
- No to teraz ostatnie zdjęcie! - trochę mnie to zmartwiło, bo bawiłam się z nimi znakomicie, ale moje zmartwienie nagle przerodziło się w wielkie zdziwienie i można powiedzieć, że nutę szczęścia. Po zdaniu wypowiedzianym przez Cupka, Aleks tak po prostu pocałował mnie w policzek co jego kolega chytrze wykorzystał i tak właśnie zostało nam zrobione ostatnie zdjęcie. W gronie reszty siatkarzy można było usłyszeć tylko wyrazy dźwiękonaśladowcze.
- uuuuuuu. - powiedzieli, a właściwie zabuczeli wszyscy równocześnie, przez co moja twarz nabrała czerwonego koloru.
- To my was może zostawimy samych. - powiedział Kłos i odciągnął Mariusza i Konstantina na bok..


___________________________________________________________________________

DUM DUM DUM DUM. No to mamy 2 rozdział :D Zaskoczeni? Głównie pojawiały się domysły, którego to z siatkarzy stratowała Agnieszka, a tu niespodzianka. Nie był to siatkarz. A kim okaże się Karol? Dowiedzie się wkrótce :D Strasznie męczyłam się nad tym rozdziałem, bo chciałam żeby wyszedł jak najlepiej, więc co myślicie? Co do następnych rozdziałów to nie jestem w stanie nic powiedzieć co do terminu publikacji, bo od jutra znów do szkoły, niezmiernie cieszę się z tego powodu.. A pomijając szkołę, popołudniami treningi, więc kiedy znajdę tylko wolną chwilę, postaram się je ogarnąć jak najszybciej się tylko da:) Chciałabym również podziękować za tak liczne słowa otuchy i komplementy, niezmiernie mi miło z tego powodu, ponieważ zdanie czytelników jest najważniejsze i bardzo budujące :)
Mam nadzieje, że rozdział się podobał i.. Do następnego! :)


volleyballbiglove

______________________________________________________________________________


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Rozdział 1

     Czy kiedykolwiek jak ja teraz czuliście się tak strasznie źle i pusto? Moja wewnętrzna pustka ogromnie przyćmiła moją zawsze, pomimo bólu, uśmiechniętą twarz. Nigdy wcześniej w całym moim jednak krótkim życiu nie czułam się tak źle jak teraz, a do tego zdałam sobie sprawę, że tak na prawdę nie mam z kim porozmawiać.
     W życiu, w szkole - pełno znajomych, ale czy tak na prawdę któremuś z nich na mnie zależy? Czy któremuś z nich mogę tak po prostu opowiedzieć o moich problemach? Myślę, że niestety nie...
Kiedy ja jestem im do czegoś potrzebna staję się dla nich ,,najlepsza na świecie", a kiedy ja potrzebuje od nich pomocy, nie widzą mojego bólu a przynajmniej udają, że go nie widzą...
     A przyjaciele prawdziwi? Takich w dzisiejszych czasach trzeba szukać ze świecą podpalaną miotaczem płomieni, bo zwykły ogień już nie wystarcza, a często i tak okazują się oni zupełnie kimś innym, niż my uważaliśmy, że byli... Jestem wdzięczna bogu, że postawił na mojej życiowej drodze kogoś takiego jak Paulina. Majka, bo tak często się do niej zwracam, jest moją najlepsza przyjaciółką, jest tak na prawdę jedyna osobą, która zna mnie tak dobrze i jedyną osobą, na którą mogłam liczyć zawsze, czyli również teraz, w tak trudnym dla mnie momencie.
     Ale co będzie kiedyś? Kiedy zabraknie mi Pauliny? Może dojść pomiędzy nami do jakiejś kłótni, czy wtedy zostanę zupełnie sama w tym wielkim i szybko pędzącym świecie?
Moje nocne przemyślenia przerwał mi pewien pan, który był mi w tym momencie bardzo potrzebny. Zastanawiacie się pewnie jak się nazywa? Ów pan nazywa się potocznie snem. Zawsze dopada mnie w najmniej odpowiednim momencie podczas tych moich nocnych refleksji...

     Ze snu wyrwała mnie moja mama ogłaszając, że już 9 rano i muszę zacząć przygotowywać się do szkoły. Po tak ciężkim dniu i męczącej nocy nie miałam ochoty w ogóle iść do szkoły więc nie mówiąc ani słowa na ten temat mamie, wyszłam z domu i zamiast na autobus do szkoły, udałam się na Monte Cassino (Sopocki deptak).
     Zawsze kiedy nie miałam ochoty zaszczycać szkoły swoją obecnością szłam na spacer po Sopocie, moim rodzinnym mieście. Nie to żebym była jakimś wielkim wagarowiczem, ale niestety coraz częściej ostatnio zdarzały mi się takie sytuacje. Nie wiem czym były one spowodowane ale na prawdę dużo bardziej wolałam samotnie błąkać się po mieście niż spędzać czas w szkole z tymi wszystkimi fałszywymi ludźmi. Pewnie myślicie sobie, że jestem zupełną samotniczką, lecz wyprowadzę was z tego twierdzenia. Bardzo lubię towarzystwo ludzi, otaczam się zawsze dużą ich grupą, ale od czasu kiedy moje życie daje mi solidne kopy, coraz mniej mam ochotę rozmawiać z nimi o czymkolwiek. Oni by nie zrozumieli...
     Po jakiś 30 minutach wolnego spaceru doszłam na Monciak, mój pierwszy kierunek to jak zwykle to bywało-KFC. Zawsze współczułam tym wszystkim dziewczyną, które ze względu na swoje anoreksyjne diety nie bywały w takich miejscach. Trener za każdym razem miał do mnie wyrzuty za to, że jadłam takie rzeczy, ale co ja poradzę na to, że to jest takie dobre!
     Jak na tak wczesną porę w KFC było dosyć dużo ludzi, pewnie oni tak samo jak ja postanowili zrobić sobie dzisiaj wolne. Podeszłam do kasy a z racji tego, że niezbyt chciało mi się jeść zamówiłam tylko dużego krushera. Kiedy kasjerka odeszła przygotować napój dla mnie zauważyłam, że na blacie leżały ulotki dzisiejszego meczu Skry i Lotosu, który odbędzie się właśnie w moim mieście. Ja, jako zawzięty kibic Skry, który zbierał dosłownie wszystko co związane z tym klubem, wzięłam całą kupkę około 100 ulotek i spakowałam do plecaka. Ciekawe co ja zrobię z stoma ulotkami, może obłoże nimi całą tablice korkową?
Kiedy pakowałam je do plecaka zauważyłam, że jedna kobieta patrzyła się na mnie jak na bandytę i patrząc obiektywnie, miała ona racje, bo rozjuszony kibic siatkówki zdolny jest do wszystkiego!
Po chwili młoda kasjerka dała mi zamówionego wcześnie krushera, podziękowałam i rozsiadłam się wygodnie na jednej z kanap i jak każdy to w KFC robi, podkradłam trochę internetu przez wi-fi.
    Siedziałam tam dosyć długo, ale przez cały ten czas nie dostałam żadnej wiadomości od zmartwionych moją nieobecnością w szkole ,,przyjaciółek". Cóż można było się po nich spodziewać...
     Zebrałam w końcu swój tyłek z tej bardzo wygodnej kanapy i postanowiłam iść na dalszą część spaceru, kiedy zapatrzona w wyświetlacz swojego telefonu chciałam wyjść na dwór ktoś bardzo mocno uderzył mnie w ramie przez co telefon wypadł mi z ręki na podłogę a ja wkurzona zaczęłam się drzeć:
-Uważaj jak chodzisz! Jeśli masz problem z poruszaniem się to może czas najwyższy zainwestować w okulary albo od razu w psa przewodnika? - kiedy mówiłam to bardzo podniesionym tonem, schyliłam się po mój biedny telefon, który na szczęście nie roztrzaskał się w drobny mak na twardej podłodze. Podniosłam się z ziemi i spojrzałam po raz pierwszy na ową postać. Nie wierzyłam własnym oczom! To był on! Nigdy w życiu nie sądziłam, że jeszcze go zobaczę i to do tego w takich okolicznościach...


______________________________________________________________________________



No więc witajcie ponownie! Nie mogłam się powstrzymać i nie dodać tak szybko 1 rozdziału. Bardzo dziękuję za miłe słowa, które otrzymałam. Bardzo mi miło z tego powodu! Myślę, że mój blog powinien się wam spodobać, bo nie będzie to takie typowe i bardzo często spotykane love strony z świetnym i miłym happy endem. Chyba nie zdradziłam za dużo :P
Co do rozdziału, podoba wam się? To taki można powiedzieć rozdział pilotażowy, w następnym będzie działo się więcej i będzie więcej dialogów. Jak myślicie, kogo Agnieszka spotkała wychodząc? A właściwie kogo pobiła:D Jakieś podejrzenia?
Wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale, który jest już napisany, termin publikacji jest mi jeszcze nieznany. Tak na prawdę wszystko teraz zależy od was, jeżeli nadal będziecie chcieli czytać moje opowiadanie, rozdziały powinny pojawiać się szybko.
Wszelkie pytania i oceny możecie wyrażać w komentarzach lub w wiadomościach na moim Tumblrze bądź Twitterze, który jest podany u góry stronki. Zapraszam do komentowania, no i.. Do następnego! :D


Jeśli chciałabyś chciałbyś być informowany o nowym rozdziale, 
napisz w komentarzu tutaj, bądź zgłoś się do mnie na Twitterze
lub Tumblrze w prywatnej wiadomości. 



volleyballbiglove
____________________________________________________________________

Wstęp i kilka słów dot. tego bloga!

Siemanko obwarzany! Więc notka informacyjna. Ten blog będzie opowiadaniem o pewnej 
dziewczynie o imieniu Agnieszka. Jej historia, która będzie się przeplatać z 
siatkarskimi akcentami. Miałam zamiar umieścić tutaj pewnego gracza Skry. A którego?
Dowiecie się już niedługo! Mam napisane już kilka rozdziałów i pomysł na kilka następnych,
więc termin dodania pierwszego rozdziału powinien nadejść raczej szybko.
Jedynym problemem jest to, że są one napisane w moim zeszycie i trzeba je przepisać
na komputer, jeśli znajdę chwile czasu postaram się to zrobić.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego postanowiłam pisać opowiadanie? Odpowiedz jest prosta,
natchnęły mnie do tego inne opowiadania. Jestem osobą o wielkiej wyobraźni, czasem
niestety mi  to nie pomaga.. Bardzo często wymyślałam sobie różne krótkie opowiadania,
które później spisywałam do zeszytu. A dlaczego o siatkówce? Na pewno to pytanie także
przeszło wam przez myśl, otóż, od kilku lat siatkówka jest moją życiową pasją i rzeczą,
jaką chciałabym uprawiać. Od pewnego czasu gram w klubie w Gdynii, w którym może też będzie
grać nasza główna bohaterka, tego jeszcze nie wiem.. 
Jesteście ciekawi opowiadania? Napiszcie mi o tym co sądzicie w komentarzu, bądź jeśli macie 
jakieś pytania kierujcie je właśnie tam:) Każdy komentarz mile widziany, więc do zobaczenia w 
pierwszym rozdziale! 



Agnieszka